wyjazd na stypendium

Stosunkowo dluga przerwa we wpisach na geoblogu spowodowana byla nie totalnym brakiem wyjazdow, ale po prostu malymi odleglosciami, ktory wtedy pokonywalem. Po maturze w 2003 pojechalem "w nagrode" do cioci do Rzymu, ale zwiedzania bylo raczej malo i goraco niemilosiernie (lipiec w Rzymie skutecznie odstrasza, np. 33st.C o godzinie 22 i wszystko co na sobie nosisz jest przesiakniete potem, doslownie). Na AWF Wroclaw standardowo: po 1st roku Olejnica i przymus plywania w jeziorze (19st.C...brrrrr), windsurfing, zagle, kajaki...mistrz. na 2nd roku Zieleniec - oboz zimowy - gdzie trafilem do grupy "kmiotkow", czyli takich, co nigdy na nartach w zyciu nie jezdzili i w dodatku mieli najgorszy sprzet narciarski, cos jakby klody od plotu :).
Anyway, tuz po obozie zimowym, a dokladnie na 4th semestrze wyjechalem na Socratesa do Rzymu, a historia zaczela sie na dw. glownym PKS we Wroclawiu. Autobus wyjechal po to, aby zepsuc sie...na ulicy Sleznej (sic!). Po jakiejs godzinie wsadzili nas w busa i tak dojechalismy gdzies przy granice polsko-czeska, skad zabral nas nowy autokar, tym razem sprawny :)

Komentarze (0)