Turyn przywitał mnie całkowicie przedolimpijską atmosferą. Na każdym kroku czuć było przygotowania do największej imprezy sportowej tego roku we Włoszech. Niestety dużo było utrudnień w ruchu i ostatnich poprawek, ale nam to nie przeszkadzało. Kumpel zabrał mnie do wynajmowanej kawalerki (jego współlokatorem był Irańczyk Said) i od razu ruszyliśmy na miasto.
Jako miasto Turyn ma wiele do zaoferowania. Odwiedzilismy muzeum kinematografii, muzeum egipskie i muzeum sztuki wspolczesnej (swietnym sposobem na znizki jest specjalna karta miejsca, ktora uprawnia do bezplatnego poruszania sie komunikacja miejska i dodatkowo tanszych wstepow do muzeow). Poza tym w miescie jest duzo ciekawych obiektow, ktore architektonicznie nie pasuja do Wloch, w ogole Turyn jest bardziej francuski niz wloski, porownujac z innymi miastami dotychczas przeze mnie odwiedzonymi. Przez miasto przebiega Pad, najdluzsza rzeka Wloch, a pobliskie wzgorza ulatwiaja podziwianie panoramy z wysokosci. Nie moglismy oczywiscie odmowic sobie pojscia na mecz Juventusu. Akurat wtedy przyjmowal na Stadio delle Alpi gosci z Udine. Bylo mrozno, ale doping rozgrzewal wszystkich kibicow na stadionie, a po bramce Del Piero oszalelismy! Forza JUVE!